SKŁADNIKI: (użyłam blachy 25x35 ale lepsza byłaby troszkę mniejsza bo w takiej blaty wychodzą bardzo cieniutkie a przez to bardziej podatne na złamanie)
Ciasto:
1 margaryna (u mnie Kasia)
1 łyż smalcu
1 żółtko
3/4 szkl śmietany
3 szkl mąki
1. Margarynę, smalec, żółtko i śmietanę utrzeć w dużej misce mikserem.
2. Dodać mąkę, zagnieść ciasto, podzielić na 4 części.
3. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i wylepić dokładnie 1/4 ciasta (można po prostu rozwałkować ale ja szczypię małe kawałki, rozkładam je na blaszce i "rozciągam" je lekko zwilżonymi palcami, dzięki czemu wszystko ładnie się skleja). Ponakłuwać widelcem. Piec do zrumienienia ok 15-20 min w 200°C. Czynności powtórzyć przy pozostałych 3 częściach ciasta. Upieczone blaty wystudzić.
Uwaga: ciasto jest bardzo kruche więc może się łamać, ale nie ma się co przejmować bo budyń wszystko sklei;)
Ciasto wydaje się bardzo pracochłonne ale najdłużej schodzi się z upieczeniem 4 blatów. Ja aby usprawnić sobie pracę najpierw wylepiam na papier do pieczenia wszystkie 4 części ciasta i odkładam je na bok a później tylko kolejno wkładam je w blachę i piekę (a w międzyczasie można zająć się już całkiem czymś innym).
Masa budyniowa:
1/2 l mleka
2/3 szkl cukru
2 jajka
2 łyżki mąki
2 łyżki mąki ziemniaczanej
1/2 masła/margaryny (u mnie Kasia)
1. Jajka i mąkę wymieszać dokładnie z 1/3 szkl mleka.
2. Resztę mleka zagotować z cukrem.
3. Na gotujące się mleko wlać mąkę z jajkami i ugotować budyń (będzie bardzo gęsty więc trzeba uważać, żeby się nie przypalił).
5. Wyłączyć gaz, do garnka wrzucić 1/2 masła/margaryny i zmiksować z gorącym budyniem na gładką masę.
6. Gorącą masą budyniową przekładać blaty.
7. Ciasto odstawić na kilka godzin do lodówki, zimne posypać cukrem pudrem.
U mnie nigdy jeszcze tyle nie odstała - po 1-2 godzinach ląduje na talerzykach, wtedy ciasto jest jeszcze chrupiące a budyń lekko lejący (co widać na zdjęciach).
MIŁYCH I SŁODKICH WALENTYNEK DLA WSZYSTKICH!
Aniu, podziwiam Cię. Mimo choroby wybrałaś najbardziej pracochłonną wersję napoleonki. :) Pracochłonną, ale pyszną - tu tradycja wygrywa z "nowoczesnością".
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia Aniu. :)
Pozdrawiam. Danusia. :)
Dzięki Danusiu:) Wbrew pozorom ona nie jest aż tak pracochłonna - cała zabawa polega na wylepieniu 4 blatów w blaszce, a reszta zajmuje chwilę. Już wolałam pobawić się z tym ciastem niż robić kremy, galaretki itp. A efekt wynagradza wszystko:) Pozdrawiam
UsuńUwielbiam napoleonki. Muszę zrobić, teraz delektuję się 3Bitem :)
OdpowiedzUsuńpyszna :)
OdpowiedzUsuńNo te klasyki to mnie zawsze smakiem tak zaskakuja , moge je jeśc i jeśc, pycha
OdpowiedzUsuńTakie ciacho to bym zjadł ^^, i akcent walentynkowy ^^
OdpowiedzUsuńTo moje ulubione ciacho i to jeszcze od serca. Jak ja lubię a ty tak kusisz
OdpowiedzUsuńAleż ja dawno nie jadłam napoleonki a tak ją uwielbiałam!
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę :) Pyszne ciasto, taka napoleonka zdecydowanie smakuje najlepiej :)
OdpowiedzUsuńPoproszę jeden kawaleczek :)
OdpowiedzUsuńMimo choroby tworzysz takie cuda. Ja byłam tylko w stanie przygotowac zdrowotny koktajl i nic więcej :) Wygląda pysznie, duzo zdrowia :)
OdpowiedzUsuńE tam gotowe krakersy, dla ukochanych osób można wszystko zrobić samemu :) Cudne ciasto i wcale nie dziwimy się, że szybko znika :D
OdpowiedzUsuńMmm, wygląda bajecznie :)
OdpowiedzUsuńWalentynki bez słodyczy się nie liczą, zgadzam się :)
Mniam
OdpowiedzUsuńMnism
OdpowiedzUsuńJeszcze nie robilam napoleonek :) tą spróbuję na pewno
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam do mnie: http://karolinakuchmaci.blogspot.com/
❤