wtorek, 27 października 2015

Ptysie orkiszowe (bez masła) z musem śliwkowym

Miały być eklerki ale - jak to ja - zamyśliłam się i odruchowo zaczęłam wyciskać kółeczka na ptysie ;) Ciasto zrobiłam na bazie mąki orkiszowej (która jest bardzo zdrowa i świetnie zastepuje nawet mąkę tortową) i oleju kokosowego, ale Wy oczywiście możecie je zrobić z przepisu standardowego, tak jak ja w Ptysiach z kremem adwokatowym. Mus śliwkowy to już mój własny pomysł - bardzo prosty i jakże pyszny! Jestem bardzo z niego dumna i wiem, że wykorzystam go jeszcze nie raz do przekładania ciast i tortów.




SKŁADNIKI: (ok 30-40 szt)
Ptysie: (jak wspomniałam wyżej można je zrobić rówież z przepisu standardowego)
50 g oleju kokosowego (u mnie od SKWORCU)*
250 ml wody
200 g mąki orkiszowej**
5 jajek (M)
szczypta soli
szczypta brązowego cukru
Mus śliwkowy:
35 dag śliwek (waga bez pestek)
1 galaretka (wiśniowa lub owoce leśne)
330 ml śmietanki 30 %
250 g mascarpone
1 śmietan-fix (można pominąć)
1/3 szkl cukru pudru 
Dodatkowo:
100 g czekolady
garść orzechów arachidowych (niesolonych)

* ja użyłam oleju rafinowanego, który jest bezsmakowy, można oczywiście użyć nierafinowanego, ale wtedy ptysie będą miały lekko kokosowy posmak
** typ 650, u mnie Melvit z Lidla z napisem "do wypieku chleba" - nie ma na niej napisanego wyraźnie typu :)

Ptysie:
1. Wodę zagotować z olejem kokosowym w garnku o grubym dnie. Zminiejszyć ogień, wsypać mąkę i pewnym ruchem ciągle mieszając gotować, aż bardzo zgęstnieje i zrobi się wielki "kluch" odchodzący łatwo od ścianek garnka. Ciągle mieszając gotować jeszcze parę minut po czym odstawić do przestudzenia (nie musi być całkiem zimne).
2. Gdy masa przestygnie dodawać po jednym jajku ciągle miksując. Ciasto przełożyć do szprycy (polecam jednorazowe rękawy foliowe) z grubą tylką (szeroka gwiazdka) i na dużą piekarnikową blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia wyciskać porcje ciasta na kształt kółek o wielkości ok 2-3 cm, w sporych odległościach od siebie (u mnie kółeczka były ciut większe tak ok. 3-4 cm i wyszło 2 blachy po 16 ptysiów).
3. Piec do zrumienienia ok 20-30 minut (w zależności od wielkości ptysiów) w 200*C. Ja włożyłam obie blachy na raz na grzanie góra-dół i wszystko się pięknie upiekło, ale można oczywiście każdą blachę wstawić osobno.
4. Upieczone ptysie wystudzić i najlepiej od razu przekroić (im dłużej leżą tym bardziej będą się kruszyły przy krojeniu). Nadziewać można je od razu i przechowywać w lodówce (ostrzegam-zmiękną!), albo odłożyć do szczelnego pojemnika i nadziać przed podaniem - wówczas będą bardziej chrupiące).

Mus śliwkowy: 
1. Śliwki dokładnie zblendować, przetrzeć przez sitko do rondelka (żeby usunąć niezmiksowane skórki). Zagotować, dodać galaretkę, rozpuścić dokładnie i odstawić do ostudzenia.
2. Gdy śliwki z galaretką będą zimne (ale nie stężałe!) ubić śmietankę (na średnich obrotach) dodając śmietan-fix. Dodać mascarpone i cukier puder, szybko zmiksować i nie wyłączając miksera dodać w 2-3 turach śliwki z galaretką.
Uwaga: miksować poszczególne składniki należy szybko, tylko do połączenia składników i raczej na średnich obrotach, żeby nie ogrzać zbytnio masy bo śmietanka mogłaby się zważyć.
3. Przekrojone ptysie przekładać musem (nie żałując, ma być go gruba warstwa). Układać obok siebie na deseczce/blaszce/talerzu. Gdy wszystkie będą nadziane, rozpuścić czekoladę (w kąpieli wodnej lub mikrofali) i ozdobić nią ptysie. Wierzch posypać pokruszonymi orzeszkami (ja włożyłam je do woreczka i zmiażdżyłam wałkiem).  





Na prawdę ciężko im się oprzeć :)



Masy wyszło trochę więcej niż na podaną ilość ptysiów (zostało mi go ok 1 szkl), ale jej proporcje są takie, że ciężko byłoby zrobić jej mniej (trzeba byłoby się bawić w dzielenie galaretki czy mascarpone, które występuje na ogół właśnie w opakowaniach po 250 g - mus jest przepyszny i nadaje się do przekładania wszelkich ciast, więc lepiej wykorzystać go do innego wypieku - jeśli śmietanka i mascarpone nie były na skraju terminu ważności to mus spokojnie może stać w lodówce nawet kilka dni).

Inspiracja (ciasto ptysiowe): Zdrowo i na temat
Mus to moja własna inwencja twórcza :)

10 komentarzy :

  1. Aniu ptysie wyglądają przepysznie :) chętnie bym się jednym poczęstowała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu podrzuć chociaż jednego. Wyglądają pysznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. strasznie dawno nie jadłam ptysi, chyba będę musiała to nadrobić,a na razie poczęstuję sie Twoim - wyglądają świetnie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe te ptysie, porywam jednego :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na takiej mące musiały mieć swój charakterystyczny smak :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, rewelacyjne ptysie! A ten mus :) Poezja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. taka lepsza wersja oryginału :)
    Powiem Ci, że preferuję taką wersję, dla mnie bomba ;)

    OdpowiedzUsuń